Ballada o Kursokonferencji Sędziów w Baranowie pod Poznaniem 25-26 października 1975 roku.

 

Ballada pierwsza

(na melodię „O jednej Wiśniewskiej”)

 

 

Raz na jesieni Gdzieś w Baranowie,

Główne Kolegium staje na głowie,

Co by tu zrobić, co by wymyślić,

Żeby tym sędziom życie uściślić,

 

I tak myśleli i tak dumali,

Aż wreszcie z trudem się dogadali,

By zająć sędziom każdą chwileczkę,

Zrobić im w głowie zwyczajną sieczkę.

 

Ina początek wstawili mowę,

Jakie przypadki są protestowe,

Ziomek się męczy, lud z trudem słucha,

Co czwarte słowo wpada do ucha.

 

Potem instrukcję znów wałkowali,

Co było dobre sami nie znali,

Co pozytywne skrzętnie chowali,

A same wady nam wytykali,

 

A jak się któryś a sędziów wychyli,

To Wojtek mówi że on się myli,

Nie ma dyskusji, nie ma sprzeciwu,

Tylko Bonzowie godni podziwu.

A potem Ziomek daje przeźrocza,

A wszystkim sędziom wyłażą oczy,

Bo tu Alacio, tam olimpiada,

Każdy zazdrości choć nic nie gada.

 

Adaś się dwoi, troi biadoli,

Jakby tym sędziom ulżyć w niedoli.

Temu dodaje, temu ujmuje,

Lecz wszystko wreszcie nam zbilansuje.

 

Stefan nasz uczy, Edzio nam truje,

Ciągle przepisy pilnie studiuje,

Wszystkim nam głowa puchnie jak bania,

Znikąd ratunku ni zmiłowania.

 

Potem się wszyscy porozchodzili,

Lecz się spotkali po małej chwili,

Troszkę wypili, troszkę gadali,

Główne Kolegium obsztorcowali.

 

Jeszcze ostatnie popłyną słowa,

I już ballada będzie gotowa,

Kto z nasz bez grzechu, powiedzcie sami.

Zawsze kłopoty są z kursantami.

 

 

Linki

 

Edzio              Edward Ipnarski

Wojtek           Wojciech Karpiński

Ziomek          Ziemowit Ostrowski

Adaś               Adam Repczyński