(Na melodię dnia pierwszego września,
roku pamiętnego.....)
Posłuchajcie
jeszcze jednej opowieści.
Będzie
dużo wody ale także treści,
Przypomnijcie
sobie jak to fajno było,
Gdy
o komputerach nawet się nie śniło,
Minęło
już latek nie mało, nie mało,
Kiedy
to się sędzią żeglarstwa zostało,
Wspaniali
żeglarze wtedy nas uczyli,
Gdy
trzeba chwalili gdy trzeba ganili,
Z
Bydgoszczy Kądziela,
z Poznania Byliński,
A
Warszawy Marczewski,
Wysocki,
Sumiński,
I
prezes Głowacki
co z mola w Sopocie,
Był
w wodę wrzucony w odświętnej kapocie,
Patrzyły
z zazdrością Warszawa i Kraków,
Na
małe Giżycko Stolice wodniaków,
Tu
Mistrzostwa Polski i po Niegocinie,
Doborowa
stawka na wyścigi płynie,
W
trzcinach Niegocina jakiś jacht się chowa,
Ach
to Rebe Julek
znowu cos tam knowa,
Jakiś
bloczek z bomu chowa do kieszeni,
Bo
to znowu łódkę na lżejszą odmieni,
Start
już oddzwonioiny z boja motorówka,
Na
pozycję pędzi a za nią czołówka,
Nie
zdążyła nawet zarzucić kotwicy,
Gdy
ja okrążają pierwsi zawodnicy,
Patrzy
na to cudo okiem pełnym troski,
Latając
po brzegu pan sędzia Dąbkowski,
Po
wyścigach inne musisz mieć zalety,
Bo
kto jeszcze dyszy leci na balety,
Do
szczęścia nam wtedy nic nie brakowało,
W
dzień się pracowało w nocy balowało,
Gdy
nas do „Luczanki” nie chcą puścić drzwiami,
Zamawiając
wódę wchodzimy oknami.
Tymczasem
sędziowie szykują wyniki,
Dobre
i złe miejsca wpisują w rubryki,
Już
druga nad ranem a wściekłe papiery,
Nie
chcą nam się zgodzić do jasnej cholery.
Na
schodach w „Mazurskim” spory tłumek siedzi,
Za
drzwiami komisja protestów się biedzi,
Tam
w swego protestu zawiłe arkana,
„Tata” Kowalewski wpuszcza Bidermana.
Powoli
ze schodów gawiedzi ubywa,
Ten
wyszedł radosny, tamten gęba krzywa.
Potem
los nam zesłał wzorzec sekretarza,
Co
na Tysiąclecie tylko raz się zdarza,
Gdy
Adaś
do teczek dokumenty kładzie,
Wszystkie
są w ordynku jak wojsko w paradzie.
Lato
się skończyło przyszła wreszcie zima,
Nic
już bojerowców w domu nie utrzyma,
Niestety
sędziowie gorzej teraz maja,
Wielki
maszt i boje po lodzie ciągają,
Gdzie
start będzie ? – widać bo tam stoi budka,
Nieświadomy
myśli ze to jest wygódka,
Proszę
nie obrażać wynalazku tego,
Bo
to stanowisko pracy dla sędziego,
Niegocin
w zadymce wiatr okrutny wieje,
W
budce koza – piecyk pali się i grzeje.
Wszyscy
zbaranieli niby stado owiec,
Było
dużo huku i strachu niemało,
Ale
nic nikomu szczęściem się nie stało.
Ktoś
zajadle pędzi przy swym monotypie,
Tak
się biedak zziajał ze już ledwo zipie,
Na
szagę przyleciał od nawietrznej boi,
Ale
sił już nie miał więc stanął i stoi,
Tego
na bojerach nigdy nie widziano,
Mundziu Januszewski daje za wygraną.
Zima
się skończyła znów nastało lato,
Więc
całą balladę zaśpiewaj da capo,
Co
się w owych czasach w tym Giżycku działo,
I
sto takich ballad by nie opisało,
Chyba
ta ballada już Was wynudziła,
Szczęście
że inwencja właśnie się skończyła.
Jeszcze
na ostatku składam propozycję,
Byście
podtrzymali tych ballad tradycję..
Stawiamy
przed Wami bojowe zadanie,
To
nasz śpiew łabędzi to jest pożegnanie.